Cyt. za Pch24.pl

Już nadszedł czas. Niemieccy biskupi podjęli działania w obszarze znajdującym się poza zasięgiem ich uprawnień. Doprowadzili w ten sposób do rozmycia dyscypliny sakramentalnej Kościoła katolickiego.

Zdaniem niemieckich biskupów, katolicy żyjący w nieuporządkowanych związkach, czyli utrzymujący relacje seksualne poza sakramentalnym małżeństwem, powinni mieć możliwość przyjmowania sakramentów. Podejmowane przez tych wiernych ?decyzje przystępowania do sakramentów należy (?) uszanować?. Księża postępujący w tym względzie zgodnie z dotychczas uznawaną praktyką skłonni są, według dokumentu biskupów, do ferowania ?szybkich wyroków?, jak również do okazywania ?rygorystycznej i ekstremalnej postawy?. Biskupi postępują w ten sposób według logiki fałszywie pojmowanego miłosierdzia i tworzą karykaturalny wizerunek tych wiernych, którzy podążają za wewnętrzną mądrością magisterium Kościoła katolickiego. Niemieccy biskupi naruszają w swoim dokumencie jasne normy, które jednoznacznie utwierdzili liczni papieże, w szczególności Jan Paweł II i Katechizm KK w zgodzie z całą doktryną Kościoła. Powoływanie się biskupów na postsynodalną adhortację papieża Franciszka ?Amoris laetitia? nie usprawiedliwia ich w żadnej mierze, gdyż musi ona podlegać interpretacji w świetle pełnej tradycji. W przeciwnym wypadku nie należałoby jej wprowadzać w życie, gdyż papież nie może wynosić się ponad tradycję Kościoła.

Istota poruszanego tu problemu dotyczy norm zawartych w nauczaniu Kościoła, od których nie wolno ani tworzyć wyjątków, ani poddawać indywidualnym osądom, co oznacza, iż w poszczególnych przypadkach nie ma możliwości podejmowania rozbieżnych decyzji. Takie podejście wynika z natury człowieka, której przypisana jest godność wyznaczająca określone granice w podejściu do siebie samego i do innych. Dotyczą one ludzkiej seksualności, której nie da się ani zinstrumentalizować, ani praktykować poza określonym kontekstem bez ranienia jej godności i sprowadzania winy, niezależnie od subiektywnej oceny sytuacji, czy osobistego ciężaru winy. Jeśli ktoś na przykład cierpi na zaburzenie neuropsychiatryczne i nie potrafi kontrolować swoich emocji, wskutek czego ciągle na nowo obraża swoją żonę, narusza tym samym czystość swojej z nią relacji, nawet jeśli tego zawsze żałuje, i nawet pomimo tego, że sam nie może nic bądź prawie nic na to poradzić.

Ludzką seksualność można zrozumieć tylko poprzez jej sens. W chrześcijańskim pojmowaniu jest ona wyrazem wspólnoty między mężem i żoną na płaszczyznach biologicznej, cielesnej, duchowej osobowej, jako ?realny symbol oddania całej osoby? (Jan Paweł II, postsynodalna adhortacja apostolska ?Familiaris Consortio?). Cała osoba obejmuje przeszłość i przyszłość, i dlatego oddanie całej osoby możliwe jest tylko wówczas, gdy włączymy jej przeszłość i przyszłość, co dokonuje się podczas wypowiadania słów przysięgi małżeńskiej.

Z tego powodu Kościół od zawsze wpisuje seksualność człowieka w kontekst małżeństwa, jako jedynego miejsca, w którym może być ona odpowiednio przeżywana w godności danej od Boga. Takie jest przykazanie, a nie ideał, nawet jeśli często się tak mówi. Wszelkie czyny seksualne, sprzeczne z tym przykazaniem, separują człowieka od jego przeznaczenia, czyli stanowią grzech. I nie ma od tego żadnych wyjątków. Dokładnie tak samo antykoncepcja zapobiegająca poczęciu rani godność aktu seksualnego, gdyż partnerzy traktują wówczas siebie jak obiekty użycia, nawet jeśli znajdują się w trudnych warunkach i mają względem siebie dobre zamiary. Język ciała reprezentuje bowiem obiektywną rzeczywistość, której nie można kaleczyć ze względu na subiektywne zapatrywania. Rozchodzi się tutaj o tak zwany actus intrinsice malus, czyli działania i konteksty działań, które w żadnym przypadku nie mogą zostać uznane za dobre. Koncepcja ta wypracowana przez św. Tomasza z Akwinu, potwierdzona została przez Jana Pawła II w jego encyklice ?Veritatis Splendor? jako obowiązująca nauka Kościoła.

Jan Paweł II pisze: ?Tak więc okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot w czyn ?subiektywnie? godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić? (VS 81). Ta zasada odnosi się w sposób szczególny do ludzkiej seksualności.
Obecne rozmywanie nauki Kościoła w tej kwestii, bazuje na najwidoczniej celowo skróconej wypowiedzi Jana Pawła II, z tekstu encykliki ?Familiaris consortio? (FC 84). Rozchodzi się o skrót, który znalazł się w relacji niemieckojęzycznej grupy synodalnej z 21 października 2015 roku i następnie wpisany został w dokument końcowy Synodu. Powtarzany był w licznych oświadczeniach biskupów i kardynałów, znalazł swoje odbicie w AL i wybrzmiewa w aktualnym dokumencie niemieckiego episkopatu.

Co się stało? W artykule 84 adhortacji FC, traktującej o rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach, czytamy, że ?pasterze mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji (?) zachodzi bowiem między nimi różnica?. W tym miejscu przytaczane są powody zrozumiałe z ludzkiego punktu widzenia, dla których małżonkowie po rozstaniu decydują się na wejście w kolejne związki. Ówczesny papież, jak widać, chciał zwrócić uwagę na indywidualne położenie dotkniętych osób i wskazywał w poszczególnych przypadkach na potrzebę różnicowania moralnej oceny, mając na względzie uwrażliwienie duszpasterzy, na stojące przed nimi trudne zadania. I tu dochodzimy do rozstrzygającego fragmentu: Jan Paweł II nie wnioskuje jednak z tego, że w indywidualnych przypadkach złagodzenia lub zawieszenia subiektywnej winy, możliwe staje się dopuszczenie tychże osób do sakramentów.
Wręcz przeciwnie. Kilka linijek dalej papież stawia jasne ?Nihilominus?.?, wyznaczając jasne granice obiektywnym sytuacjom nieuporządkowania, które odnoszą się do wszystkich wiernych żyjących w takich sytuacjach: ?Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński?. Następnie rozstrzygająco uściśla: Rozwiedzieni żyjący w ponownych związkach, mogą zostać dopuszczeni do sakramentów tylko wówczas, gdy ?postanowią żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które zastrzeżone są jedynie dla małżonków?.

Mowa ciała, wyrażana w akcie seksualnym, nie może zostać po prostu zbanalizowana okolicznościami łagodzącymi, a obiektywna sytuacja grzechu nie może podlegać aprobacie przez przyjmowanie sakramentów. Podejmowanie indywidualnych decyzji w wyjątkowych przypadkach nie jest możliwe. Taka nauka i wynikająca z niej dyscyplina sakramentalna została kategorycznie potwierdzona w zgodzie z całą doktryną Kościoła w kolejnych dokumentach, m.in. w Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK 1650) i w postsynodalnej adhortacji Benedykta XVI ?Sacramentum caritatis?. Przytoczony rozdział z FC, zawierający rozstrzygające sformułowania w tej kwestii, jest w najnowszych dokumentach systematycznie pomijany. Zapewne podjęto nieuczciwą próbę zharmonizowania sprzecznych ze sobą tekstów.

Zamiast określenia stanowiska wobec jasno postawionych granic od Nihilominus?, w stosownych publikacjach rozpatruje się subiektywne perspektywy nieuporządkowanych sytuacji życia. Osobom dotkniętym tym problemem polecany jest szczegółowy rachunek sumienia, podczas którego refleksji poddać należy tzw. forum internum, czyli indywidualny obszar sumienia i rozpatrzenie byłych i obecnego związku (AL 300). W ten sposób wywoływane jest wrażenie, jakoby dla dopuszczenia do sakramentów wystarczające było wyjaśnienie powodów i rozliczenie się z moralnych i psychologicznych skutków rozwodu i tworzenia kolejnych cywilnych związków, jak np. z winy wobec poprzedniego partnera lub z rozdartych relacji z dziećmi z pierwszego małżeństwa. Zgodnie z nauką Kościoła w takich przypadkach, dopiero wówczas spełnione zostają warunki dopuszczenia do sakramentów, gdy zachowane zostają obiektywne kryteria chrześcijańskiego porządku życia, a mianowicie albo seksualna wstrzemięźliwość, albo uwiarygodniona, także na forum internum, nieważność sakramentalnego małżeństwa. W tym miejscu dotykamy linii demarkacyjnej wytyczonej przez nauczanie Kościoła, która według padających ciągle na nowo twierdzeń, mogłaby zostać przesunięta lub zatarta. 

Tkwiąca w takim podejściu duszpasterskiego miłosierdzia logika rozpatrywania subiektywnej sytuacji, prowadzić musi w oczywisty sposób do innych sytuacji leżących daleko poza problemami osób rozwiedzionych, żyjących w ponownych związkach cywilnych. W odpowiednich dokumentach, jak również w omawianym tu oświadczeniu niemieckich biskupów, poruszane są sprawy różnych ?nieuporządkowanych sytuacji?. Ci, którzy ?nie mogą zdecydować się na małżeństwo? również wymieniani są w takim samym kontekście. Roszczenie społeczności LGBT, która domaga się od Kościoła włączenia również jej w zakres przyjętych zmian, staje się zatem logiczną konsekwencją.

Dlaczego miałaby pozostać wykluczona? Taki rozwój sytuacji z pewnością nie oszczędzi także encykliki ?Humane Vitae? Pawła VI, której jednoznaczność zostanie zakwestionowana. Konsekwencje wprowadzenia nowej definicji miłosierdzia nie dadzą się zawęzić wyłącznie do obszaru partnerstwa i seksualności. Najlepszym tego przykładem jest postanowienie części kanadyjskich biskupów, którzy powołując się na AL, pragną udzielać sakramentów osobom zdecydowanym na eutanazję lub tzw. śmierć w asyście.

To zaledwie dobry początek tego, czego możemy spodziewać się po wprowadzeniu nowego rozumienia miłosierdzia. Wkraczamy na tzw. równię pochyłą, która daje dość klarowne wyobrażenie, do czego ostatecznie doprowadzi. Należy tylko postępować zgodnie z powyższą logiką. Decyzje podjęte przez niemieckich biskupów niosą zgubne skutki również z tego powodu, iż w odpowiednich dokumentach kościelnych zrezygnowano, jak widać, z wierności tradycji Kościoła. Wewnętrzna spójność wiary i rozsądku została zakwestionowana. Wielu wiernych odnosi wrażenie, że w kwestiach wiary, moralności i duszpasterskiego przekazu możliwe są różnorakie interpretacje. Torowana jest droga dla relatywizmu. Rozpowszechniające się przekonanie, że wiara katolicka może obejść się bez odniesień do prawa naturalnego, antropologii, jak również bez rygoru w utrzymaniu własnej doktryny, obrazuje doskonale krótki tweet włoskiego jezuity Antonio Sparado, członka komitetu redakcyjnego dokumentu końcowego synodu biskupów: ?Teologia nie jest matematyką. 2+2 może w teologii równać się 5?? (Epifania 2017).

Pojawia się pytanie, czy księża przekazujący wiernym tradycyjną naukę Kościoła na temat dyscypliny sakramentów mogą być określani jako rygorystyczni ekstremiści nieznający miłosierdzia? Czy taki werdykt zapadłby również nad świętym Janem Pawłem II, a wraz z nim nad wielu innymi księżmi na całym świecie? Oczywiście, że nie. Trzymanie się wyznaczonych granic nie jest samo przez się oderwane od miłosierdzia. Rygorystyczny byłby ksiądz, który powiedziałby do kobiety żyjącej po rozwodzie w kolejnym związku cywilnym z trójką dzieci, bez uwzględnienia kontekstu i skutków swojej wypowiedzi, że powinna natychmiast oddalić się od swojego męża, gdyż w przeciwnym przypadku grozi jej piekło. Rygorystyczny byłby również ksiądz, który zasadniczo odmówiłby duchowego wsparcia osobie zdecydowanej na przyjęcie zastrzyku niosącego śmierć. Niezwykle trudno byłoby odmówić komukolwiek wsparcia, błogosławieństwa i modlitwy. Natomiast wyjaśnienie komuś dlaczego nie może uzyskać rozgrzeszenia po spowiedzi lub przystąpić do Komunii św. nie ma z rygoryzmem nic wspólnego. Znam księży, którzy utrzymują najlepsze kontakty z osobami żyjącymi w nieuporządkowanych związkach, okazują im szacunek i integrują z życiem parafii, nie udzielając jednakże sakramentów. Stosowane często dzisiaj socjologiczne pojęcia i zasady, takie jak ?inkluzja? lub ?nie wolno nikogo wykluczać?, pociągają za sobą wiele istotnych nieporozumień. Jeśli pacjent poszukuje u mnie pomocy jak u lekarza, najbardziej radykalni przedstawiciele psychiatrii domagaliby się, żebym podał temu pacjentowi dokładnie ten lek, którego on sobie życzy.

Spowiedź powszechna wiernych, poprzedzająca zjednoczenie z Chrystusem w Komunii świętej, znana jest od zamierzchłych czasów w liturgii Wschodu i Zachodu. Odwracamy się od naszych grzechów, zwracamy się ku Chrystusowi i otrzymujemy w Komunii jego przebaczenie. Jest zatem zrozumiałe, że osoby żyjące w obiektywnie nieuporządkowanych relacjach seksualnych, jeśli uznają swój stan za niemożliwy do zmiany z jakichkolwiek powodów, nie przystępują do Komunii świętej.

Nie ulega wątpliwości, że istnieją przeróżne sytuacje życiowe, całkowicie zrozumiałe z ludzkiego punktu widzenia, w których relacje seksualne rozgrywają się poza ważnym małżeństwem. Przy czym rozróżnić należy, czy poprzez eucharystyczną abstynencję zachowany zostaje szacunek wobec Boga i jego przykazań, w nadziei na Jego miłosierdzie, czy raczej w sytuacji sprzecznej z przykazaniami bożymi, uzurpuje się sobie prawo do decydowania, sądząc, iż wyznanie innych grzechów i zjednoczenie z Chrystusem w Komunii da odpuszczenie win. Stwierdzenie ?okoliczności łagodzących?, czyli subiektywny osąd sytuacji dokonany przez osobę udzielającą i przyjmującą sakrament, nie może zostać postawiony ponad obiektywnymi faktami. Kościół nie dysponuje w każdym razie taką władzą. Łaska Boża nie jest ograniczana sakramentami, lecz w tych przypadkach sądy należą tylko do Niego; my ich nie znamy. ?Twoje słowo jest lampą dla moich stóp?- mówi psalmista (Psalm 119, 105). Szczególnie w przypadkach, w których wydaje się sprzeczne z intuicją osób dotkniętych, sąsiadów i duszpasterza uznanie ich za grzech, należy sobie uświadomić, że nie znamy absolutnej woli Boga i dlatego nie wolno nam wykraczać poza strumień światła, który został nam dany. Należy wobec nich przyjąć postawę pokory, a nie dysponować sakramentami. Nikt nie ma prawa rozporządzać Bożym Miłosierdziem.

Wypowiedzi niemieckich biskupów, orędowników nowego miłosierdzia, o udzielaniu sakramentów osobom żyjącym w nieuporządkowanych związkach z uwzględnieniem ? głosu sumienia wszystkich dotkniętych osób?, jak również mowa o ?złożoności sytuacji życiowych? i twierdzenie jakoby nie istniały ?łatwe rozwiązania?, wydają się pełnić funkcję zasłony dymnej dla oceny prostych w zasadzie faktów. Czyż trudno jest ocenić osobom zainteresowanym, czy żyją we wstrzemięźliwości czy nie? Tak samo przy udziale doświadczonego kanonisty, bez nadwyrężania sumienia, można wyjaśnić, czy sakramentalne małżeństwo zawarte zostało w sposób ważny czy nie. W jednym ze swoich ostatnich wywiadów, mądry wiekiem Konrad Adenauer zapytany o jego skłonność do uproszczeń, odpowiedział, że trzeba rzeczy przejrzeć tak głęboko, żeby stały się całkiem proste. Gdy poruszamy się po powierzchni, nie widzimy spraw wystarczająco jasno, dopiero wówczas gdy spojrzymy w głąb, dostrzegamy to, co realne, a to jest zawsze proste.

Ci, którzy zamierzają rozmiękczać katolicką dyscyplinę sakramentalną, nie mogą postrzegać siebie jako wzywających Bożego Miłosierdzia. Nie wyniknie z tego nic dobrego dla osób poszkodowanych. Żenujące jest powoływanie się w tych kwestiach na Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej. Jan Paweł II rozeznał doniosłość przesłania spisanego przez prostą siostrę zakonną i ogłosił ją świętą. Ja sam już przed laty intensywnie przestudiowałem Dzienniczek i nie znajduję w nim cienia zachęty do uzurpowania sobie prawa do przekraczania wyznaczonych granic ze względu na Boże Miłosierdzie. Wręcz przeciwnie, duch i litera tego pisma wskazują zupełnie inny kierunek.

 

Wszyscy wierni, żyjący w nieuporządkowanych związkach, często zepchnięci na stronę ofiar, zranieni i opuszczeni, może nawet wykorzystani, a starający się niejednokrotnie o życie w czystości, krótko mówiąc wszyscy, którzy zasługują na zrozumienie ze strony Kościoła, są wezwani, aby nie stosować się do nowych możliwości przyjmowania sakramentów. Dochowując eucharystycznej abstynencji, dają świadectwo świętości Boga i Jego przykazań. Trwając w takiej postawie, znajdują się bliżej Boga aniżeli ci, którzy w imieniu fałszywie rozumianego pojęcia miłosierdzia, chcieliby udzielać sakramentów.

Tekst stanowi komentarz do dokumentu niemieckiego episkopatu z dnia 1 lutego 2017 roku.

 

Dr Christian Speamann

Tłum.  Magdalena Czarnik

Źródło: kath.net